Jak zdecydować, czy w ogóle tego czegoś potrzebujemy? A może jest jakaś jedna, uniwersalna, zasada, która pozwala na podejmowanie takich decyzji? O tym w dzisiejszym odcinku.
Jak zdecydować, czy na coś Cię stać? – link do wysłuchania odcinka
Na wstępie zacznę od poważnej deklaracji. Jestem przeciwnikiem zakupów na kredyt, na raty i generalnie zadłużania się. Uważam, że to nakręca niepotrzebny konsumpcjonizm i może szybko doprowadzić Cię do kłopotów finansowych. Zakupów często dokonujemy pod wpływem emocji, presji społecznej lub próby podniesienia własnego statusu.
A dzisiaj zakupy na raty i kredyt są tak dostępne jak nigdy wcześniej, to już nie tylko karta kredytowa, czy kredyt dostępny w 15 min, ale też takie usługi jak Allegro Pay czy Revolut Pay Later, które umożliwiają rozłożenie prawie każdego zakupu na raty.
Ja na przykład często widzę studentów, dwudziestokilkulatków z najnowszym iPhonem Pro. Przecież ten telefon kosztuje ponad 6 tys. złotych. Jak ktoś się trochę interesuje smartfonami, to wie, że parametry, które ma zwykły iPhone czy wiele innych topowych smartfonów z Androidem są bardzo dobre i w codziennym użyciu trochę lepszy wyświetlacz i aparat nie robią właściwie żadnej różnicy. To jest cholernie duża wpłata na telefon. Ale jak się ogląda zdjęcia instagramowych influencerów, to często w lustrze odbijają się charakterystyczne “plecki” 3 obiektywów iPhone’a Pro. I to jest dla mnie taki trochę przykład tego, po co się kupuje taki sprzęt, nie mając de facto na niego pieniędzy. iPhone Pro to taki top of the top, produkt luksusowy, który ma właśnie podnieść status kupującego. Tylko jakim kosztem? Czy warte jest to tych miesięcy spłacania rat po kilkaset złotych? Warto zadać sobie pytanie, czy lepiej będziesz się czuł, mając smartfona, na którego de facto Cię nie stać i musisz się zadłużać, czy mając co miesiąc w kieszeni kilka dodatkowych stówek?
Przypomina mi się też historia mojego kuzyna, który zawsze był petrolheadem, czyli hobby raczej drogie. Jak miał dwadzieścia kilka lat i chyba drugą pracę w życiu to zamarzył sobie o Subaru. To było jakieś starsze używane Subaru, ale i tak kosztowało kilkanaście tysięcy złotych, których on realnie nie miał. Wziął więc kredyt, auto mozolnie spłacał, aż któregoś razu zdarzyło mu się jakieś niefortunne spotkanie z krawężnikiem, które zupełnie uszkodziło zawieszenie. Koszty naprawy przerosły koszty kredytu, auto sprzedał za jakieś grosze, a raty spłacał jeszcze przez kilka czy nawet kilkanaście miesięcy. Wyznał mi potem, że to był jego najgorszy zakup w życiu i że ten kredyt mu zatruwał życie.
Jak więc zdecydować czy na coś nas stać? Nie ma na to jednej, jedynej zawsze sprawdzającej się metody, ale są co najmniej dwie, którym do tego blisko.
Jeden z lepszych sposobów, to pomyślenie o swoim wydawaniu w kategoriach tego, ile pracy musiało Cię to kosztować. Przeliczenie ile jest warta godzina Twojej pracy vs. to co masz, kupić. Wspomniany iPhone Pro 14 kosztuje 6,5 tys. Średnia krajowa netto, na rękę, wynosi obecnie ok 5,2 tys. zł. A praca na etacie to 40 godzin tygodniowo, ok. 165 godzin miesięcznie, czyli ok 30 zł na godzinę. Czy naprawdę uważasz, że warto byłoby pracować na takiego iPhone’a prawie półtora miesiąca? Ja wybrałbym inny, tańszy telefon, bo to co zyskuję za dodatkowe wydane 3 tys. zł w stosunku do dobrego smartfona za 3,5 tys. byłoby w mojej opinii niewarte mojej pracy przy takich stawkach.
Drugi, bardzo dobry sposób, to ustalenie swojego miesięcznego budżetu na “dowolne” zakupy. Jak wspominałem w pierwszym odcinku, dobrym drogowskazem, jest budżet 50/30/20. Gdzie 50% przeznaczamy na niezbędne wydatki NEEDS, 20% na oszczędności WANTS, a 30% na “dowolne” wydatki, jak np. hobby, czy wyjście do kina. Jeśli dany zakup, mieści się w tym budżecie, to możesz sobie na niego pozwolić. Warto rozdzielić swoje wydatki, tak by na oddzielnym subkoncie mieć właśnie kwotę na wydatki na przyjemności, wydatki lajfstajlowe. Po więcej na ten temat zapraszam do pierwszego odcinka.
Tylko kluczem do tego jest stworzenie dobrego budżetu. Bo może Ci się wydawać np., że masz miesięcznie wolne np. 500 zł na dodatkowe wydatki, ale pytanie czy uwzględniłeś, tzw. budżet awaryjny, na nieprzewidziane wydatki, czy uwzględniasz w nim jednorazowe coroczne płatności, jak prezenty świąteczne czy rata ubezpieczenia? Etc.
Bardzo ważne jest oddzielenie i ustalenie czym jakie są Twoje Needs, a jakie Wants, czyli zachcianki. Przykro mi to stwierdzić, ale kawa na mieście, bez której trudno zacząć dzień, albo abonament na Netflix, to są jednak Wants. Tak samo, sam smartfon, to jest pewnie niezbędna rzecz, ale już nie to, że to musi być jakiś topowy model.
Warto zrobić sobie też listę priorytetów. Co jest dla Ciebie ważne w życiu? Czy jeżeli masz “wolne” 50 zł to wolisz kupić sobie nową książkę, pójść do restauracji czy odkładać na wyjazd za miasto? Czy będzie to wyjazd na kilka dni za granicę, czy codzienna kawka na mieście?
Jak już masz tak, że chciałbyś sobie coś koniecznie kupi, to na Quorze znalazłem fajny przykład, jak sobie z tym mentalnie radzić. Wyobraź sobie wtedy tę rzecz wersus gotówkę. Czyli np. nową parę jeansów vs 400 zł. Co byś wybrał?
Bo to jest tzw. opportunity cost, czyli koszt utraconych możliwości. Jeśli zdecydujesz się na zakup tego wspomnianego na początku iPhone’a Pro, udało Ci się znaleźć zakup na raty 0 procent i comiesięczna rata, mieści się nawet w Twoim budżecie 30% na dowolne wydatki, to wtedy być może nie starczy Ci już przez kilka miesięcy na wyjście do knajpy czy kupno nowego ciucha, nie mówiąc już o tym, że może ważny jest jakiś dużo większy cel, jak wyjazd na wakacje.
Mi tutaj przyświeca taka generalna zasada. jeżeli nie masz na coś pieniędzy, to po prostu tego nie kupuj. Są od tego dwa odstępstwa. Pierwszy to zakupy, które są niezbędne do normalnego życia, mieszczą się w kategorii podstawowych potrzeb / needs, o których mówiłem w pierwszym odcinku podcastu. Jeżeli zepsuje Ci się lodówka i nie da się jej naprawić, to jesteś zmuszony do kupienia jej na raty. Jeśli już musisz dokonać zakupu “na kredyt”, wtedy szukaj przede wszystkim możliwości zakupu z ratami zero procent. Drugi taki wyjątek to kredyty mieszkaniowe. Mieszkanie to coś niezbędnego do życia, a ceny mieszkań są na tyle wysokie, że bardzo trudno jest kupić mieszkanie za gotówkę. Dla większości osób, mieszkanie czy dom to jest największy zakup w życiu. A tak w ogóle kredyt mieszkaniowy vs najem i sytuacja na rynku mieszkaniowym w Polsce to temat na oddzielny odcinek.
A do tego wszystkiego czyhają jeszcze na nas z każdej strony “pułapki”. Np. zakupy impulsowe.
Czyli, że idziesz do galerii handlowej z założeniem, że masz kupić kurtkę, ale przy okazji mijasz inne sklepy i decydujesz się na coś, czego wcale nie planowałeś kupować.
W książce Atomowe Nawyki, jest fajny przykład, który opowiada o tym, jak dostępność danego produktu wpływa na jego zakup – jeżeli ciastka leżą na stole, to duża większa szansa, że Ty, czy ktoś kto będzie przebywał w pomieszczeniu, w którym są ciastka, się nimi poczęstuje, niż jak leżałyby one w schowane szafce. Podobnie, jeżeli w sklepie dany produkt jest wystawiony w bardziej widocznym miejscu, to jest większa szansa, że go kupimy, mimo, że wcześniej tego nie planowaliśmy.
Żeby sobie radzić z takimi pokusami, warto ustalić, że każdy zakup na większą kwotę niż. np. 100 zł, wymagają żeby się z nimi wstrzymać przez co najmniej 24 godziny. Być może wieczorem, albo następnego dnia stwierdzisz, że dana rzecz wcale nie jest Ci potrzebna. Bardzo pomaga też trzymanie pieniędzy na “inne wydatki” na oddzielnym subkoncie, żeby sobie coś kupić, jesteś zmuszony w aplikacji na smartfonie, przelać sobie pieniądze na główne konto. Już samo to, może Cię przed zakupem powstrzymać.
I tu w ogóle pojawia się większe, filozoficzne wręcz, pytanie na temat tego, co czyni nas szczęśliwymi i po co w ogóle kupujemy rzeczy. Warto obejrzeć sobie na YouTube kilka wystąpień Ted, osób, które w ogóle przestały kupować przedmioty, poza pewnymi wyjątkami, jak jedzenie czy podstawowe kosmetyki. I stamtąd też spodobała mi się jedna fajna rada – za każdą rzecz, którą kupujesz pozbądź się – oddaj lub sprzedaj (nie wyrzuć), jedną, którą już masz.
Jak opowiadałem wcześniej, są takie przedmioty i takie zakupy, co do których wydaje się nam, że poprawią nam nastrój, ale w rzeczywistości poprawa nastroju jest chwilowa, co więcej, po czasie może nas boleć to, że za dużo na coś wydaliśmy.
Z wielu badań wynika, że lepiej wydawać na doświadczenia niż na przedmioty. wydawanie na doświadczenia, rzeczy niematerialne, jak choćby podróże, ma często większe znaczenie wraz z biegiem czasu, ponieważ pozostawia więcej wspomnień i więcej możliwości do dzielenia się “szczęściem” z innymi.
Słowem podsumowania: Przelicz ile pracy będzie Cię kosztował każdy większy zakup, ustal swój miesięczny budżet na zakupy inne niż podstawowe, nie rób większych zakupów bez przemyślenia, nawet jak masz pieniądze. Ustal jakie wydatki są Twoim priorytetem. Unikaj zakupów na kredyt i zadłużania się.
Dodaj komentarz