Już w wielu odcinkach opowiadałem o produktach finansowych, z których korzystać warto. Dzisiejszy odcinek będzie o czymś zupełnie innym – o produktach finansowych, które są wciskane na siłę, lub takich, na które wiele osób się decyduje chcąc ochronić swoje pieniądze, nie zdając sobie sprawy, że dostępne są na rynku lepsze i tańsze alternatywy.
Jeśli słuchałeś wcześniej mojego podcastu, to wiesz, że pozytywnie wypowiadałem się na temat ETFów, czyli funduszy notowanych na giełdach. Odzwierciedlają one m.in. indeksy giełdowe i umożliwiają tzw. inwestowanie pasywne, w którym dokonuje się zakupu całego rynku, a nie pojedynczo wybiera pojedyńcze spółki czy sektory rynku.
Za pomocą zakupu jednego funduszu ETF możesz kupić np. cały globalny rynek akcji, czy akcje największych amerykańskich spółek. ETFy możesz kupować za pośrednictwem kont maklerskich, a także w uproszczony sposób, korzystając z usług robodoradców, takich jak Finax i Portu. Po więcej zapraszam do odcinków o ETFach, robodoradcach i funduszach Vanguard LifeStrategy, do których linki zamieszczam w opisie tego odcinka.
Jednak z mojego doświadczenia wynika, że sporo osób, zabiera się za inwestowanie trochę z przypadku, a robi to za namową tzw. doradców finansowych, czyli najczęściej telemarketerów, domokrążców lub innych sprzedawców produktów inwestycyjnych. Celem tych pracowników instytucji finansowych nie jest oczywiście doradztwo, tylko sprzedawanie określonych produktów, najczęściej takich, na które mają określone quoty sprzedażowe, czyli cele do osiągnięcia w danym miesiącu czy kwartale.
Podstawowa zasada w przypadku wszelkich decyzji inwestycyjnych i finansowych jest taka, by nie decydować się na dany produkt, bez zrozumienia o co w nim chodzi, a rozmowa telefoniczna, czy kontakt z przedstawicielem wyklucza taką wnikliwą ocenę. Więc jeśli zadzwoni ktoś z banku z ofertą “lokaty strukturyzowanej” czy “pomocy w przygotowaniu strategii inwestycyjnej” to polecam kulturalnie odmówienie takiej osobie i prośbę o przesłanie oferty na maila. I zalecam dużą dozę sceptycyzmu, odbyłem takich rozmów dziesiątki i na palcach jednej ręki mogę wymienić oferty, na które sam bym się zdecydował.
Nie bez przyczyny przygotowuję odcinki z serii “Wstęp do inwestowania”, bo zabranie się za inwestowanie wymaga podstawowej wiedzy. Samo inwestowanie nie musi być trudno, ale wymaga zrozumienia przynajmniej kilku podstawowych konceptów, o których staram się opowiadać w tym podcaście.
Jest kilka rozwiązań, które są świetnie dopasowane dla tych z Was, którzy nie mają ambicji, by inwestowanie stało się ich następnym hobby oraz dla tych, którzy chcą inwestować małe kwoty miesięcznie. O tych rozwiązaniach opowiadałem już w kilku poprzednich odcinkach. Dla przypomnienia, byli to to robodoradcy tacy jak Finax i Portu, ETFy z serii Vanguard LifeStrategy i obligacje skarbowe indeksowane inflacją. Ale nawet decydując się na któryś z tych produktów, nie rób proszę tego bez jakiejś elementarnej wiedzy, choćby wysłuchaj proszę odcinki, jakie o nich przygotowałem.
Trzeba też pamiętać o tym, że inwestowanie tym różni się od spekulacji, że to proces wymagający cierpliwości i najczęściej co najmniej kilkuletni. Nie bez przyczyny jednym z podstawowych konceptów w inwestowaniu jest horyzont czasowy.
Pamiętaj, że w przypadku inflacji na poziomie 10%, żeby coś zarobić, musisz osiągnąć wynik wyższy od tej inflacji i w dodatku od tego zysku będzie potrącony podatek Belki.
Powinieneś być więc bardzo ostrożny, gdy ktokolwiek zaoferuje Ci produkt inwestycyjny, który “gwarantuje” zysk wyższy od inflacji. W obecnej sytuacji nic nie daje takiej gwarancji, nawet obligacje skarbowe indeksowane inflacją, pozwalają z nią wygrać tylko w dłuższym horyzoncie czasowym i tylko przy pewnych założeniach co do tego jak inflacja będzie się układać w przyszłości. Wszelkie rozwiązania, które “gwarantują” kilkunastoprocentowy zysk nominalnie, czyli – po uwzględnieniu inflacji – kilkuprocentowy zysk realnie, to już powinna być lampka ostrzegawcza. Żadna inwestycja nic nie gwarantuje, można najwyżej z mniejszym albo większym prawdopodobieństwem oczekiwać wyniku na określonym poziomie. Propozycje inwestycyjne, które “gwarantują” zysk wyższy niż kilkanaście procent, np. 20%, to już prawie na pewno scam. Ściema, w której na jakimś etapie możesz stracić nawet wszystkie zainwestowane środki.
Oczywiście inwestować można w mnóstwo różnorodnych aktywów: wina, condo hotele, zestawy LEGO, zegarki czy dzieła sztuki. Jednak większość tych dziedzin wymaga on inwestora przynajmniej jakiegoś zainteresowania daną tematyką, a najlepiej specjalistycznej wiedzy w tym zakresie. Teoretycznie inwestowanie powinny ułatwić instytucje finansowe, ale niestety w rzeczywistości tak nie jest.
Zakładam, że każdy ma jakiś zdrowy rozsądek i w część różnych egzotycznych rozwiązań po prostu nie wejdzie. Ja dzisiaj chcę się jednak skupić na produktach oferowanych przez różnego rodzaju “legitne” instytucje finansowe. Takie, które zostały dopuszczone do oferowania usług i produktów finansowych przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Lokaty strukturyzowane
Mamy rok 2016, a inflacja w Polsce wynosi -0,6%, tak, minus 0,6, bo trwa deflacja. Jakoś specjalnie nie interesujesz się finansami, ale wiesz, że lokaty w bankach są oprocentowane na maksimum 2%, bardzo mało. Któregoś dnia dzwoni do Ciebie pracownik banku, no i słyszysz ofertę na lokatę. Myślisz posłucham, lokata to bezpieczne, gwarantowane ulokowanie środków. Co więcej, Pan przez telefon mówi, że lokata da po 30 miesiącach 10% zysku! Hmm, interesujące. Zarobić 10% w trzy lata na lokacie, to brzmi bardzo fajnie. Słyszysz, że lokata daje 100% gwarancji kapitału, czyli, że nie stracisz nic ponad to, co włożyłeś. No i się decydujesz, bo niby czemu nie?
Podany przed chwilą przykład, to nie historia wyssana z palca, a prawdziwy produkt bankowy. To lokata strukturyzowana o nazwie KIDS III, która była oferowana w 2016 r. przez Idea Bank.
Tak naprawdę poza słowem lokata w nazwie, taki produkt nie ma nic wspólnego z tradycyjną lokatą bankową. W tym konkretnym przypadku, polegało to na inwestycję w sześć spółek z branży około dziecięcej, m.in. Electronic Arts, Disney i Danone, stąd to KIDS w nazwie.
Zysk, wynosił co prawda 10%, ale, co nie jest takie oczywiste, nie w skali roku, jak zwykło się informować, a w skali 2,5 lat. Ten produkt, bo ni możemy go nazywać lokatą miał dawać zysk na poziomie 4% rocznie, a więc znacznie powyżej ówczesnego poziomu inflacji.
No właśnie miał dawać, ale czy dawał? Bo zysk można było osiągnąć tylko po spełnieniu serii określonych warunków, jakich? Oto fragment opisu tej lokaty: “Jeśli po 10 miesiącach wszystkie spółki będą miały minimum ten sam poziom bądź dowolne wzrosty od początkowego odczytu Lokata zamyka się, Klient może zamknąć lokatę wypłacając 100% kapitału + zysk 3,33% (4% w skali roku). Jeśli warunek nie zostanie spełniony inwestycja trwa nadal”. Kluczowe jest tu więc słowo jeżeli, podobne zdania o konstrukcji jeżeli/to dotyczącą też 20 i 30 miesiąca tej niby-lokaty.
Słyszycie co tu się zadziało? Taki produkt, może teoretycznie dać zarobić, ale tylko w momencie, gdy sześć spółek zanotuje wzrosty lub utrzyma ten sam poziom, jak w momencie założenia lokaty. To tak samo jakby “dała zarobić” gra w kasynie.
A żeby taka niby-lokata dała zarobić te mityczne 10% w trzy lata, to z sześciu spółek, żadna nie może zaliczyć spadku, przez okres aż 30 miesięcy! To jest trochę jak obstawianie koni na wyścigach, tylko, że musisz wytypować ich aż 6!
Zarobienie czegokolwiek na takim produkcie, jest więc praktycznie niemożliwe. A nawet, mimo, że taki produkt daje teoretycznie 100% ochronę kapitału to bardzo łatwo na nim stracić. Jak? Wystarczy zamknąć taki produkt przed czasem, bo jak widnieje w jego opisie: “W załączonych warunkach znajdują się informacje odnośnie opłaty administracyjnej i manipulacyjnej, ale one występują tylko i wyłącznie w przypadku zerwania lokaty przed terminem zapadalności.”. Tymczasem opłata manipulacyjna to od 4 do 6% kwoty lokaty, a administracyjna to 1%, razem nawet 7%. Czyli w najlepszym wypadku jeśli zainwestowałeś 10 tys. w 2016 roku, to mogłeś je po 30 miesiącu odzyskać w całości, bo była ta “gwarancja kapitału”, ale tak naprawdę byłeś kilka procent w plecy, bo w kolejnych latach inflacja wynosiła już po 1-2%. Jednak co jeśli zamknąłbyś lokatę wcześniej, widząc po czasie, że ten produkt nie ma sensu? Z 10 tys. zostałoby Ci 9,3 czy 9,5 tys.
Że to było dawno? Że banki już teraz tak nie grają? Wystarczy wpisać w Google’a hasło “lokata strukturyzowana” by się przekonać, że tego typu produkty są nadal oferowane, obecnie choćby przez PKO BP, Millennium czy BNP Paribas.
Taka niby-lokata to dla mnie przykład produktu bankowego, który jest typowym mydlenia klientom oczu przez banki. To skomplikowany produkt, który niesie za sobą wiele ryzyk, osiągnięcie obiecywanego zysku w przypadku wielu z tych lokat jest prawie niemożliwe. Tymczasem lokaty strukturyzowane sprzedawane są mało zorientowanym klientom jako bezpieczne i przewidywalne.
Lokaty strukturyzowane omijajcie więc szerokim łukiem!
Ubezpieczenia z elementem inwestycyjnym
Myślałaś kiedyś o ubezpieczeniu na życie? Jeśli tak, to pewnie miałaś kontakt z agentem ubezpieczeniowym, na przykład takim, który nawet dbając o Twój czas odwiedza Cię w domu i poza ubezpieczeniami pomaga też w inwestowaniu. Będziesz płaciła miesięcznie czy rocznie trochę wyższą stawkę ubezpieczenia, ale za to będzie ona zawierać “część inwestycyjną” i w ten sposób będziesz sobie w wygodny sposób odkładała na jakiś cel w przyszłości. W przypadku tej części inwestycyjnej będziesz mogła oczywiście zdecydować się na poziom ryzyka, a według historycznych danych za ostatnich rok, taka inwestycja przyniosła kilkunastoprocentowy zysk! Myślisz, ok i tak ubezpieczam się na życie, będę płacić trochę tylko wyższą składkę, a zawsze odłożę jakieś pieniądze. Wchodzę w to!
Dlaczego taki produkt inwestycyjny nie ma sensu? Przede wszystkim produkty łączące ubezpieczenie z inwestowaniem są najczęściej kosmicznie drogie. Pamiętasz jak w poprzednich odcinkach wspominałem o opłatach za zarządzanie rzędu 0,25 czy 0,5% rocznie w przypadku ETFów i 1,2% w przypadku robodoradców? Polisy inwestycyjne czy tzw. polisy UFK, najczęściej pobierają co najmniej 2% opłaty za zarządzanie, ale to dopiero początek opłat! Przejrzałem kilka Ubezpieczeniowych Funduszy Kapitałowych – bo tak to się fachowo nazywa – i prawie wszystkie zawierają np. takie opłaty jak 5% opłaty wstępnej, czy 1,5% opłaty administracyjnej.
A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze bardzo często opłata za tzw. wcześniejszy wykup. O co chodzi? Załóżmy, że ustaliłaś z agentem ubezpieczeniowym, że będziesz odkładała na 18 urodziny syna, który ma obecnie 6 lat. Czyli, że zakładasz taki produkt UFK na 12 lat. A co jeśli będziesz potrzebowała wypłacić te pieniądze wcześniej? Musisz zapłacić dodatkowe kilka procent za tzw. wcześniejszy wykup!
Takie produkty pozwalają więc na każdym kroku zarobić temu, kto je stworzył, towarzystwom ubezpieczeniowym, natomiast prawie nigdy nie pozwalają zarobić Tobie. Nawet jeśli część inwestycyjna UFK miała dobry rok, czy kilka lat i osiągnęła wynika powyżej inflacji, to te dodatkowe opłaty zjadają właściwie wszystko co wypracowałaś.
Czyli po prostu – unikaj produktów łączących ubezpieczenia i inwestycje!
Fundusze Inwestycyjne
Pracownik banku czy innej instytucji finansowej dzwoni do Ciebie i pyta czy jesteś zainteresowany inwestowaniem, że trzeba myśleć o przyszłości no i tak w ogóle czy masz dzieci. Zachęca do założenia tzw. celu inwestycyjnego, np. na spokojną przyszłość czy dobry start dla dziecka. Następnie przechodzicie przez ocenę Twojego profilu ryzyka, sytuację finansową czy Twoje zainteresowania i ustalacie horyzont czasowy inwestycji. Następnie doradca z banku wybiera dla Ciebie kilka funduszy inwestycyjnych. Rekomenduje zainwestowanie w rzeczy, które są teraz na topie i mają przyszłość, rekomenduje zainwestowanie w biotechnologię, nowe technologie czy zieloną energię. To tzw. sektorowe fundusze inwestycyjne. Brzmi dobrze? Niekoniecznie.
Problemów z takimi funduszami inwestycyjnymi jest kilka. Po pierwsze są one najczęściej ręcznie zarządzane, czyli specjalista/manager wybiera zestaw spółek do takiego funduszu i obstawia, zakładając, że właśnie te firmy będą rosły. Coś takiego jest jednak bardzo trudne, wiele badań pokazuje, że większość managerów funduszy aktywnie zarządzanych przegrywa z rynkiem, czyli z benchmarkiem, dotyczy to nawet 80% ręcznie zarządzanych funduszy. Opowiadałem o tym szerzej w pierwszym odcinku z serii Wstęp do Inwestowania, tym o giełdzie i akcjach. Po drugie, takie fundusze, są najczęściej znacznie droższe od ETFów, opłaty za zarządzanie zaczynają się w ich wypadku najczęściej od 1,5% rocznie, a najczęściej wynoszą 2%, do tego często dochodzi tzw. opłata za sukces, jeśli fundusz osiągnie ponadprzeciętne wyniki i często opłata manipulacyjna.
Fundusze inwestycyjne to oczywiście nie jest w żadnym stopniu mydlenie oczu klientom jak w przypadku lokat strukturyzowanych, czy kuriozalnie drogi produkt jak w przypadku polis UFK. Fundusze inwestycyjne są bardzo różne, można wśród nich znaleźć lepsze i gorsze, natomiast wiele funduszy, a zwłaszcza fundusze obstawiające jedną konkretną branżę, czyli właśnie te fundusze sektorowe narażają Cię na dodatkowy poziom ryzyka, którego możesz uniknąć inwestując pasywnie, w ETFy, które obejmują cały światowy rynek, a nie określony sektor. Co więcej, twórcy funduszy często chwalą się jakimś niesamowitym wynikiem w określonym roku, np. 20 czy 30%, jednak z perspektywy inwestora liczy się dłuższy horyzont czasowy. Co z tego, że dany fundusz w jednym roku osiągnął rekordowe 30%, jak w innych latach miał wyniki ujemne i jego średnia stopa zwrotu po 10-latach przegrywa z inflacją?
Jednak mój główny zarzut dotyczący większości funduszy inwestycyjnych jest jeden. Odkąd pojawiła się możliwość kupowania ETFów, gdzie opłata za zarządzanie potrafi być 7 czy nawet 10-krotnie niższa, a jeden ETFów reprezentuje nawet 3 tys. firm z całego świata, większość funduszy inwestycyjnych jest dla inwestora indywidualnego po prostu gorszym rozwiązaniem od ETFów. To nie znaczy, że fundusze są złe, ale po prostu ETFy są lepsze.
Dlatego jeśli decydujesz się już na jakiś fundusz inwestycyjny, to trzeba bardzo dokładnie zapoznać się z jego kartę produktu, tego, w co konkretnie inwestuje, jakie miał historyczne wyniki w dłuższym horyzoncie czasowym i ile kosztuje.
Podsumowanie
Od lokaty strukturyzowanych i ubezpieczeniowe funduszy kapitałowych trzymaj się z daleka. Fundusze inwestycyjne możesz rozważyć, ale najczęściej lepszym rozwiązaniem będą dla Ciebie ETFy, choćby najbardziej uniwersalny Vanguard LifeStrategy. Oczywiście lista toksycznych produktów inwestycyjnych jest znacznie dłuższa, to choćby rynek Forex, mnóstwo kryptowalut, czy wiele tzw. instrumentów pochodnych, np. możliwości użycia dźwigni finansowej, jednak nimi raczej trzeba zainteresować się aktywnie, a te trzy o których dziś opowiedziałem, są przez instytucje finansowe wciskane często nieświadomym klientom.
Dodaj komentarz