Podcast o Pieniądzach

#31 Mój komentarz do sytuacji gospodarczej Polski po wyborach

Co dalej z inflacją? – link do wysłuchania odcinka

W tym tygodniu większość z nas żyje wyborami i zmianą, bo po 8 latach władzę kończy PiS. Ja się z tej zmiany bardzo, bardzo cieszę, w związku z tym dzisiaj postanowiłem nagrać odcinek o polityce gospodarczej państwa i tym co się może zmienić w nadchodzącym roku w najważniejszych tematach gospodarczych, takich jak inflacja. Opowiem też na jakie sygnały zwracać uwagę, oceniając kondycję gospodarczą danego państwa. 

Dzisiejszy odcinek ma też na celu wyjaśnienie kilku podstawowych mechanizmów stojących za gospodarką państwa, i tym, jak mogą one się przekładać na poziom zamożności państwa i społeczeństwa, a pośrednio na to, ile zostaje nam w portfelach – choćby ze względu na niższą lub wyższą inflację, system podatkowy czy programy socjalne. Zachęcam też do wysłuchania odcinka 24, w którym opowiadałem o ogromnym wzroście gospodarczym jakiego Polska dokonała w ciągu ostatnich 30 lat. 

Co dalej z inflacją?

Żeby rozpocząć temat inflacji, warto wiedzieć, że polityka gospodarcza każdego nowoczesnego państwa, w tym Polski składa się z dwóch głównych mechanizmów – polityki monetarnej, czasem zwanej pieniężną oraz polityki fiskalnej.

Polityka fiskalna, to jeden z głównych instrumentów państwa służącym do zarządzaniu dochodami i wydatkami, to m.in. planowanie budżetu, podatki, wydatki publiczne i dług. Do polityki fiskalnej wrócę jeszcze w dalszej części odcinka, ale teraz chcę się skupić na polityce monetarnej.

Polityka monetarna jest odpowiedzialna za zarządzanie pieniądzem w kraju, a jej głównym celem jest dbanie o stabilność cen, a więc mówiąc prościej, o niską inflację. Za politykę monetarną odpowiada bank centralny. W Polsce, jest to Narodowy Bank Polski. Nadrzędnym celem banku centralnego jest ochrona pieniądza, w związku z tym powinien on pozostać jak najbardziej niezależny od wpływów politycznych, bo wtedy jest ryzyko, że może używać dostępnych sobie narzędzi w zależności od doraźnych celów politycznych. 

Główne narzędzie banku centralnego do walki z inflacją, to stopy procentowe. Obniżenie stóp procentowych, powoduje, że pieniądz staje się tańszy, jest bardziej dostępny w postaci tańszych kredytów i pojawia się zachęta do wydawania. Podniesienie stóp procentowych to główny mechanizm służący do powstrzymania inflacji, bo sprawia on, że pieniądz na rynku jest droższy, spada konsumpcja bo trudniej są dostępne choćby kredyty konsumenckie i gospodarka się ochładza.

Ten wstęp był potrzebny, żeby zrozumieć, jak, niestety, pod wpływem politycznym, rola banku centralny w Polsce przestał mieć status niezależnego. Prezesem NBP jest Adam Glapiński, który w 2022 r. został zgłoszony przez Prezydenta Andrzej Dudę do objęcia drugiej kadencji i będzie on piastował to stanowisko aż do 2028 roku. 

O wysokości stóp procentowych decyduje Rada Polityki Pieniężnej, a na jej czele stoi prezes NBP, który jest zarazem jej przewodniczącym. W skład Rady wchodzi wielu wybitnych ekonomistów, ale znaczna część z nich otrzymała nominacje w 2022 r. i jest w dużym stopniu związana z Prawem i Sprawiedliwością.

Niestety, wszystko to sprawiło, że instytucja, która powinna być niezależna, stała się kolejnym przedłużeniem działania partii. Rada Polityki Pieniężnej zaczęła realizować doraźne cele polityczne, czego najlepszym przykładem jest wrześniowe drastyczne obniżenie stóp procentowych przed wyborami o 75 punktów bazowych, przy nadal bardzo wysokiej inflacji. Według większości polskich i zagranicznych komentatorów ta obniżka stóp nie miała żadnego uzasadnienia, więcej opowiadałem o tym w odcinku 25. 

Inflacja w Polsce, obecnie na poziomie 8%, jest nadal jedną z najwyższych w Europie, kraje, które miały w ubiegłym roku wyższą inflację, na poziomie kilkunastoprocentowym, jak np. kraje bałtyckie, już teraz mają inflację niższą od polskiej. 

Rząd Kaczyńskiego i Morawieckiego sztucznie zaniżył ceny paliw przed wyborami, zostały też przedłużone wszelkiego rodzaju “tarcze antyinflacyjne”. Odchodzący rząd w przyjętym już planie budżetu na 2024 zresztą zakłada inflację na wysokim poziomie 6,6%. Przypomnę, że cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego to 2,5%. 

Nowy rząd zostaje więc z ogromnym bałaganem pozostawionym przez poprzedników i mało co, będzie mógł z tym bałaganem zrobić. Prezes NBP, Adam Glapiński, jest właściwie nieodwoływalny do 2028 r, jest to zapisane w konstytucji, która mówi także o tym, że “Prezes Narodowego Banku Polskiego nie może należeć do partii politycznej”, obecny prezes co prawda nie należy do partii, ale znane są jego bliskie powiązania z PiS. Adam Glapiński jest osobą, delikatnie mówiąc kontrowersyjną. Jeszcze w 2021 r. prezes NBP zapowiadał, że inflacja w 2022 r. wyniesie niewiele ponad 3%, tymczasem w szczytowym momencie 2022 r. inflacja wynosiła prawie 18%. Dzisiaj, już po wyborach, jedna z członkiń Rady Polityki Pieniężnej, zamieściła informacje, że w protokołach Rady są pomijane niektóre wypowiedzi członków Rady, sugerując, że chodzi o wypowiedzi niewygodne z perspektywy politycznej. 

Jeszcze przed wyborami, wielu ekonomistów spodziewała się kolejnych obniżek stóp, czyli tzw. gołębiej polityki Rady, a więc takiej, która polega na sukcesywnym obniżaniu stóp. To mogłoby sprawić, że inflacja będzie zwalniać jeszcze wolniej. Jednak ze względu na zmianę władzy, ta gołębia polityka nie jest już taka pewna, i część ekonomistów i agencji ratingowych spodziewa się więcej tzw. jastrzębiej polityki, czyli zachowania lub podwyżek stóp przez Radę. Jej decyzje będą bazować na polityce fiskalnej jaką przyjmie nowy rząd, ale też ze względu na mniejszą presję polityczną.

Co więc się wydarzy z inflacją w nadchodzącym roku? Oczywiście przyszłości nikt nie zna, ale niestety wiele wskazuje na to, że pozostanie ona na wysokim poziomie, jednocyfrowym, ale w górnych granicach, typu nawet 8-9%. Świadczy o tym nie tylko plan budżetu na 2024 r., ale także te różne sztuczne działania, jak obniżanie cen paliw, które miały uspokoić obywateli przed wyborami.

Czy nowo powołany rząd będzie mógł coś z tym zrobić? Niewiele, bo jak wspominałem Bank Centralny i Rada Polityki Pieniężnej powinny być niezależne od wpływów politycznych. 

Ten przykład Banku Centralnego niestety bardzo dobrze pokazuje, jak psucie instytucji państwowych, w dłuższej perspektywie działa na szkodę wszystkich obywateli i państwa. A Was drodzy słuchacze, niezmienne zachęcam do zakupu detalicznych obligacji skarbowych by się przed tą inflacją chronić, opowiadałem choćby o tym w odcinku 28, jednym z najpopularniejszych jakie do tej pory nagrałem.

Polityka fiskalna i budżet. Czy uda się otrzymać 35 mld euro z KPO?

Kolejna bomba, którą odchodzący rząd zostawia nowemu, to polityka fiskalna, a przede wszystkim budżet. Plan budżetowy został przyjęty w czerwcu br., a będzie uchwalany, w ramach tzw. ustawy budżetowej już przez nowy rząd. 

Polska gospodarka, która rozwijała się bardzo dynamicznie przez ostatnie 30 lat, w tym roku dostała zadyszki. Być może będzie to pierwszy rok, w którym wzrost gospodarczy bardzo zwolni, do poziomu 0,5 rocznie, lub nawet się zatrzyma. To co istotne, to, że wzrośnie też zadłużenie Państwa, do 54 proc. PKB, licząc według unijnej metodologii. A wysoki wzrost gospodarczy jest bardzo istotny z perspektywy budżetu państwa – po prostu wtedy pieniędzy do budżetu trafia więcej, np. z tytułu VAT czy podatków i wtedy zaplanowany budżet łatwiej zrealizować, zmniejsza się też zadłużenie. Odchodzący rząd PiS optymistycznie zakłada, że wzrost gospodarczy osiągnię w 2024 roku 3 proc. rok do roku, gdy tymczasem choćby Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakłada wzrost na poziomie 2,2 proc, a to będzie miało duże znaczenie w przypadku realizacji budżetu.

Państwo się zadłuża, między innymi dlatego, że nie otrzymało pieniędzy z tzw. Krajowego Planu Odbudowy. To pieniądze z funduszu, który powstał, aby wesprzeć odbudowę gospodarczą Państw Unii po pandemii i został zatwierdzony w czerwcu ubiegłego roku. To największy pakiet stymulacyjny jaki kiedykolwiek powstał w Europie! Tyle, że Polska na razie z niego nie skorzystała. A to wszystko dlatego, że polski rząd prowadził zupełnie bezsensowną z perspektywy państwa i obywateli batalię z Unią o spełnienie tzw. kamieni milowych. Przede wszystkim tych dotyczących praworządności i sądownictwa, ale także np. rozwiązań dotyczących transformacji energetycznej i odejścia od węgla. Więc na razie nic a nic z tych pieniędzy nie otrzymaliśmy. 

Polska ma otrzymać w ramach KPO ponad 35 miliardów euro, część w ramach dotacji, a część w ramach bezpośrednich pożyczek. Czy to dużo? 35 miliardów euro to ok. 160 mld złotych. Gdy wspominamy o polityce fiskalnej, wydatki państwa polskiego na kolejny rok to prawie 850 mld złotych. Te pieniądze z Unii, których nie otrzymaliśmy, to więc prawie 20% naszych rocznych wydatków. Oczywiście to duże uproszczenie, bo pieniądze z KPO można wydać tylko na konkretne cele i przez kilka lat, ale skala tych kwot jest ogromna. To tyle ile Polska w ciągu roku przeznacza na obronność i niewiele mniej, ile w 2024 roku ma pójść na ochronę zdrowia w całym kraju. 

Co więcej, wysokie zadłużenie w przyszłorocznym budżecie wynika też z tego, że działający jako spółka państwowa Polski Fundusz Rozwoju już zaczął przyznawać te pieniądze z KPO, mimo, że tak naprawdę ich nie ma. 

Teraz jest szansa, że ta fatalna sytuacja z funduszem odbudowy się zmieni, ale znowu, zależy to w dużej mierze przede wszystkim od naprawy działania zepsutych instytucji. Bo wprowadzenie Izby Dyscyplinarnej, mającej na celu dyscyplinowanie sędziów Sądu Najwyższego, było możliwe tylko dzięki zepsuciu i totalnemu upolitycznieniu Trybunału Konstytucyjnego. 

W przypadku próby odblokowania pieniędzy z KPO nowy rząd ma dużo większe pole manewru niż w przypadku prób wpłynięcia na poziom inflacji. Jest więc duża szansa, że te ogromne pieniądze wreszcie popłyną do Polski, co powinno mieć pozytywny wpływ zarówno na dziurę budżetową jak i na wzrost gospodarczy. 

Fundusze i fundacje wspierające władzę i ich wpływ na budżet

Mówiąc o zmieniającej się władzy i polityce gospodarczej prowadzonej przez ostatnie osiem lat, nie sposób też nie wspomnieć o różnego rodzaju fundacjach i funduszach, które w bezwstydny sposób wydawały publiczne pieniądze. Dobry przykład to Fundusz Sprawiedliwości zarządzany przez Ministra Ziobro, którego celem statutowym miała być pomoc ofiarom przestępstw. Fundusz dysponuje rocznym budżetem wysokości 400 mln zł i pieniądze z niego są co chwila wydawane na cele niezwiązane z ideą funduszu. Przelewy z funduszu regularnie otrzymuje fundacja ojca Rydzyka, a w połowie września, Fundusz ogłosił konkurs na rozdanie kolejnych 15 mln złotych, to pewnie ostatni konkurs w którym pieniądze trafią do fundacji i organizacji wspierających władzę PiS.

A takich różnego rodzaju funduszy i fundacji jest oczywiście więcej. Jedna z najbardziej znanych to Polska Fundacja Narodowa, która regularnie dostaje pieniądze od państwowych spółek, dzięki czemu stała się największą polską fundacją, dysponującą kwotą ponad 600 mln złotych. Jest ona również w całości powiązana z Prawem i Sprawiedliwością. Mimo, że fundacja miała promować Polskę na świecie, to np. ona zleciła kampanię reklamową  “Sprawiedliwe sądy”, która miała wybielić działania władzy związane z tzw. reformą sądownictwa. 

Kolejny przykład to choćby Fundusz Patriotyczny, który wspierał znanego nacjonalistę Roberta Bąkiewicza, kwotą co najmniej kilku milionów złotych. 

To wszystko są pieniądze, które w bardzo oczywisty sposób wyciekały ze spółek państwowych lub z kasy budżetu państwa, by wspierać działania władzy. I oczywiście mają bardzo negatywny wpływ na politykę gospodarczą państwa. 

A wątpliwości budzi też działanie Banku Gospodarstwa Krajowego i Polskiego Funduszu Rozwoju, instytucji które dysponowały ogromnymi, miliardowymi kwotami, nie uwzględnionymi w budżecie państwa. Temu także ma się przyjrzeć dochodząca do władzy opozycja. 

Na jakie sygnały zwracać uwagę oceniając kondycję gospodarczą i wiarygodność Polski?

A jakie zewnętrzne sygnały świadczą o stanie gospodarki państwa i mają bezpośrednie przełożenie na to, co zostaje nam w kieszeni?

Najbardziej oczywiste są kursy walut. I tu, po wyborach, widać umocnienie złotówki, która zyskała ponad 3%. Euro kosztuje już poniżej 4,5 zł, a nawet zbliża się do poziomu 4,4 zł. Dla nas to przekłada się na niższe koszty podróży zagranicznych, ale umacniająca się waluta, to ważny wskaźnik stabilności gospodarczej i zaufania do państwa. Silniejsza złotówka oznacza, że obsługa długu zagranicznego, który stanowi ok. 20% zadłużenia Polski będzie niższa, jest też często oznaką wysokiego poziomu inwestycji i spadającej inflacji.

Kolejna rzecz, którą warto obserwować to to, co się dzieje z polskimi obligacjami, a konkretnie czy ich rentowność rośnie czy spada. Przypomnę, że obligacje to papiery wartościowe dłużne, inaczej mówiąc, państwo emitując obligacje udziela pożyczki i obiecuje oddać ją na określony procent. Z reguły wzrost rentowności obligacji skarbowych na rynku, oznacza, że wzrasta koszt obsługi długu i spada zaufanie do państwa. Tak więc dobrym sygnałem dla gospodarki jest spadek rentowności obligacji. Tak, to takie może trochę niezgodne z intuicją, ale jak czytacie o rentowności obligacji, to pozytywny sygnałem jest spadek rentowności, a negatywnym jej wzrost. I mówimy tutaj cały czas nie o obligacjach skarbowych detalicznych, tylko takich, które są w obrocie na rynkach wtórnych.  

Tak właśnie stało się po ogłoszeniu wyników wyborów, rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych spadła tuż po wyborach, mimo, że rentowność innych obligacji skarbowych, np. amerykańskich, wzrosła. Tego typu ruchy na rynku komentują analitycy, najczęściej zatrudnieni przez banki. I opinie tych analityków są zgodne, Bank Millennium, mBank, ING czy Santander są zdania, że umocnienie się złotego i spadek rentowności polskich obligacji to reakcja na zmianę władzy w Polsce i nowy rząd, który będzie współpracował z Unią Europejską i zwiększa szansę na otrzymanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. 

Trzecia rzecz, na którą warto zwracać uwagę, to opinie i oceny agencji ratingowych, które oceniają wiarygodność kredytową państw, poprzez tzw. credit score, czyli wiarygodność papierów dłużnych emitowanych przez państwa, jak np. Polska. Upraszczając, oceniają one na ile państwo jest w stanie spłacić swój dług. I zaraz po wyborach, jedna z 4 głównych tego typu agencji, Moody’s, opublikowała komentarz, w którym przewiduje, że lepsza współpraca nowego rządu z Unią Europejską, może zwiększyć wiarygodność kredytową Polski i wpłynąć na poprawę oceny Polski, z obecnego poziomu A2, na jeszcze wyższy A1. W opisie dzisiejszego odcinka zamieszczam linki do listy ocen wiarygodności kredytowej według kraju.

Na zmianę władzy bardzo pozytywnie zareagowała też polska giełda, szczególnie mocno wzrosły ceny akcji spółek skarbu państwa. Indeks warszawskiej giełdy WIG, który w ramach punktowej skali oddaje to, co dzieje się na giełdzie wzrósł w poniedziałek o 4,3 procent, a indeks 20 największych spółek o ponad 5,3%. To były największe wzrosty na polskiej giełdzie od czasów powojennego krachu w lutym 2022 roku. O giełdzie mówi się, że “patrzy w przyszłość” i wycenia już te wydarzenia, które będą miały miejsce w przyszłości, a więc zapewne inwestorzy zakładają uporządkowanie i odpolitycznienie spółek skarbu państwa, czy – w przypadku sektora bankowego – który urósł najbardziej, zakończenie tzw. “wakacji kredytowych”.

Najważniejszym sygnałem jest jednak oczywiście wzrost gospodarczy – rząd Morawieckiego prognozował, że wyniesie on w przyszłym roku ok. 3%, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, że 2,2%. Właściwie każdy instytucja i agencja ratingowa zakłada wzrost na poziomie od 2 do 3%. Oczywiście im wyższy będzie ten wzrost, tym lepiej dla budżetu. Dlatego liczę na to, że tę bombę budżetową uda się sprawnie rozbroić, Polska zacznie otrzymywać pieniądze z KPO, a złotówka będzie w 2024 tak silna jak nigdy dotąd, czego Wam i sobie życzę.


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

© Piotr Zalewski, 2023