Podcast o Pieniądzach

#1 Zbilansowana dieta finansowa, czyli podział 50/30/20

Dlaczego stosujemy zbilansowaną dietę? By dostarczyć naszym organizmom wszystkie potrzebne składniki w odpowiednich proporcjach. Nie powinno być w niej za dużo węglowodanów czy tłuszczy, powinna być różnorodna i dostarczać wszelkie istotne składniki mineralne.

Zbilansowana dieta finansowa, czyli podział 50/30/20 – link do wysłuchania odcinka

Według amerykańskiej senatorki demokratycznej Elizabeth Warren podobnie jest z zarządzaniem finansami. Gdy będziemy wydawać za dużo na konsumpcję, popadniemy w długi, gdy nie będziemy oszczędzać, nie poradzimy sobie z nieprzewidzianą sytuacją kryzysową, z kolei jeśli niezbędne wydatki jak mieszkanie czy rachunki stanowią za dużą część wydatków to sygnał do systemowej zmiany – zmiana pracy, formy zatrudnienia, sposobu opodatkowania.

Na marginesie, to porównanie do diety podoba mi się też dlatego, że branża finansowa, podobnie jak branża spożywcza intensywnie reklamuje produkty często niedobre dla konsumenta, w przypadku branży spożywczej są to przede wszystkim rzeczy z cukrem, w przypadku finansowej – kredyty i pożyczki konsumenckie, których, podobnie jak cukru, najlepiej unikać. 

50/30/20

Elizabeth Warren zaproponowała podział naszych stałych przychodów, np. comiesięcznej pensji czy prowadzenia działalności gospodarczej na 3 główne kategorie.

50% powinny stanowić Needs, czyli stałe potrzeby. Takie rzeczy, bez których nie moglibyśmy żyć, to przede wszystkim czynsz za mieszkanie, rachunki za media czy wydatki na zakupy spożywczo-przemysłowe

30% to powinny być nasze Wants, może nie zachcianki, bo tak by to można było przetłumaczyć, ale wszystko to, co sprawia, że możemy się cieszyć z tych ciężko zarobionych pieniędzy. Wydatki na podróże (a o tym będzie mowa już w najbliższym odcinku), realizacja hobby i pasji, jedzenie na mieście, etc. Wydatki na lifestyle – właśnie tu.

20% to z kolei oszczędności. I mówimy tutaj zarówno o oszczędnościach długoterminowych, odkładaniu na emeryturę, a nawet finansowaniu jak i budowaniu poduszki bezpieczeństwa czy też funduszu ratunkowego, zwanego przez niektórych fuckup money.

To 50/30/20 to ma być taka busola, który pokazuje jaki kierunek obrać. To dobry cel, do którego na początku warto dążyć. I taki podstawowy sposób jak myśleć całościowo o swoich finansach osobistych. To jest taki sensowny podział przychodów, z którym ja się zgadzam.

Żeby to bardziej zobrazować. Przy przychodach rzędu 5 tys. zł netto, czyli “na rękę”, 50% Needs przekłada się na 2,5 tys. złotych na podstawowe wydatki. Jeśli wynajmujesz mieszkanie i płacisz za nie, np. 1500 złotych (zdaje sobie sprawę, że za tę kwotę trudno w dużym mieście, takim jak Warszawa mieszkać w pojedynkę),  to zostaje Ci 1000 zł na miesiąc na inne podstawowe wydatki, przede wszystkim zakupy spożywcze, kosmetyki, etc. i komunikację. 

2 tys. zł możesz przeznaczyć wtedy na przyjemności życia, a 1000 zł na oszczędności.

Czyli takie 20% przychodów w skali miesiąca, przy przychodach rzędu 5 tys. zł, pozwoli już po 8 miesiącach na zbudowanie podstawowego fundusz fackup, który pozwoli “przeżyć” bez żadnych przychodów przez 3 miesiące, a po roku i trzech miesiącach odkładania, już pozwoli Ci się zabezpieczyć na ok. pół roku. Taki budżet awaryjny pozwoli na sfinansowanie nagłego nieprzewidzianego wydatku, jak choćby zbita szybka w telefonie czy nagła wizyta dentystyczna, ale przede wszystkim zabezpieczy Cię na wypadek utraty pracy.

Jak najłatwiej wprowadzić taką dietę finansową w życie?

Ja jestem fanem automatyzacji. Uważam, że dużo łatwiej jest różne operacje finansowe zautomatyzować, niż zarządzać nimi samemu. Po pierwsze dlatego, że nie zawsze będziemy konsekwentni, ale też dlatego, że możemy mieć różnego rodzaju pokusy, by te pieniądze przeznaczyć nie do końca na to, na co miały być przeznaczone, np. “przez pomyłkę” zmniejszyć sobie nieco kwotę odłożoną na oszczędności. Po prostu dużo łatwiej jest pewne procesy zautomatyzować, niż samemu tworzyć nowe nawyki.

Zachęcam więc, żeby mieć 3 konta bankowe. Najłatwiej będzie to zrobić w jednym banku, choć jedno z tych 3 kont, warto mieć w banku, który oferuje najlepsze konto oszczędnościowe.

Pierwsze dwa konta można mieć po prostu w swoim banku. Zakładam, że konto już masz, to teraz wystarczy założyć drugie darmowe, przeznaczone na “wants”. Tak, tak, to będzie oddzielne konto, a zawsze jak będziesz chciał coś z niego wydać, będziesz musiał przelać sobie kasę na konto główne, to do którego masz przyporządkowaną kartę. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale jest dobrym “zewnętrznym” narzędziem, które pozwala powiedzieć “stop” by nie wydawać za dużo. Oczywiście to drugie konto powinno być w pełni darmowe, a za Twoje pierwsze główne konto ROR, także nie powinieneś płacić, o ile tylko spełniasz odpowiednie warunki, np. minimalne wpływy na konto wysokości 500 zł.    

Trzecie konto, które powinieneś mieć to rachunek oszczędnościowy, takie, które jest możliwie najlepiej oprocentowane. W momencie nagrywania tego odcinka można znaleźć konta, które w promocji oferują 9%, przy inflacji wynoszącej ok. 16% traci się “tylko” 7% odkładanych pieniędzy w skali roku. Na szczęście według wielu ekonomistów inflacja powinna w tym roku zacząć wyhamowywać i osiągnąć pod koniec roku wartości jednocyfrowe.

*KWESTIA INFLACJI. Tu jeszcze mały apendiks, dlaczego nie wspomniałem prawie w ogóle o inflacji. Po pierwsze dlatego, że nawet przy bardzo wysokiej, dwucyfrowej inflacji kwoty, które mam wydać w skali 1-3 miesięcy, bardzo trudno jest ochronić się przed inflacją, to są pieniądze, które wydajemy na bieżąco. Ta inflacja dwucyfrowa o której słyszymy w mediach, najwyższa do tej pory to było 17,9%, jest liczona rok do roku, miesiąc do miesiąca to są wzrosty, a czasem spadki rzędu 1-2 procent. Możemy, więc trzymać te kwoty na zwykłych rachunkach bankowych. W przypadku oszczędności, też trudno znaleźć coś lepszego w skali roku-kilkunastu miesięcy niż wysoko oprocentowane konto. Jeśli już uda się utworzyć nam jakiś fudnusz bezpieczeństwa, to wtedy warto pomyśleć o lokatach, a jeżeli będziemy mieli założenie, że nie będziemy już “czerpać” z tych pieniędzy to o obligacjach skarbowych indeksowanych inflacją – one są oprocentowane tak jak inflacja + trochę ponad to, po pierwszym roku, gdzie przez pierwszy rok oprocentowanie jest podobne do lokaty bankowej. Obligacje skarbowe to jednak temat na oddzielny odcinek. Dobra wiadomość tutaj jest taka, że wielu ekonomistów zakłada od lutego/marca spadek inflacji, która pod koniec roku powinien już osiągnąć wartości jednocyfrowe.

Budżet domowy

Na zakończenie tego odcinka jeszcze jedna uwaga, pewnie widzicie, że jedną z trudności wprowadzenia takiej zbilansowanej diety finansowej, jest brak dokładnych informacji o tym ile i na co przeznaczamy pieniądze w skali miesiąca. Oczywiście jakoś tam można to przeanalizować przeglądając historię rachunku bankowego, ale aby mieć pełny obraz tego ile i na jakie kategorie wydajemy warto przez przynajmniej 3 miesiące prowadzić budżet domowy. Tylko oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest to dość żmudne i… nudne zadanie. Dlatego też, nie nagrywałem o tym odcinka, w sieci znajdziecie wiele materiałów o budżecie domowym i darmowych szablonów Excel czy Google Spreadsheets pozwalających śledzić wydatki. Na pewno warto sobie takie ćwiczenie przez kilka miesięcy zrobić.


Opublikowano

w

przez

Tagi:

Komentarze

2 odpowiedzi na „#1 Zbilansowana dieta finansowa, czyli podział 50/30/20”

  1. […] pozwoli Ci stwierdzić, ile realnie jesteś w stanie odkładać i inwestować każdego miesiąca. Więcej o budżecie opowiadałem w pierwszym odcinku tego podcastu. Ale nawet teraz gorąca zachęcam choćby do skorzystania z wbudowanych w Arkusze Google szablonów […]

  2. […] nóżka, czyli samodzielne inwestycje, stanowiące 20% pensji – zgodnie z zasadą 50/30/20, o której opowiadałem w pierwszym odcinku. I oczywiście, tak jak wszędzie na świecie, tak i w Stanach z tą trzecią nóżką, czyli […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

O mnie

© Piotr Zalewski, 2023